Łodzianin, z rozsądku student prawa, a z pasji dziennikarz i podróżnik. Z Berberami w górach Atlas jadał kuskus z jednej miski, a na bezkresnych stepach zażywał mongolską tabakę. Rzecznik prasowy Explorers Festival. Zafascynowany bogactwem Samotnej Planety, której nigdy do końca nie poznamy, ale którą możemy spróbować odkrywać.

Jak sam powtarza nie marnuje czasu, nie czeka, a w swoich reportażach próbuje opisać oraz zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość. Może zapomnieć szczoteczki do zębów, ale na pewno nie notatnika i aparatu fotograficznego. Nie znosi rutyny. Najlepiej czuje się w drodze, kiedy każdy kolejny dzień przynosi przygody i wyzwania. W życiu oraz w podróżach zgodnie ze słowami Roberta Frosta „z dwóch dróg wybiera zawsze tę mniej uczęszczaną”.

Long Walk Plus Expedition

Projekt trójki młodych ludzi, którzy śladem Witolda Glińskiego i siedmiu byłych więźniów sowieckich przemierzyli trasę ucieczki z łagrów z Jakucji do Kalkuty,  zainspirowani książką “Długi Marsz” Sławomira Rawicza. Uciekinierzy wydostali się za druty łagru zimą i przeszli pieszo ok. 6500 kilometrów docierając po 11 miesiącach do Kalkuty. W maju 2010 roku dotarli do Jakucka, a w listopadzie byli już w Kalkucie i pozostali w Indiach sześć miesięcy, przemierzając ponad 8.000 km przez najbardziej niegościnne rejony Samotnej Planety.

Długi marsz 70 lat późniejjest dziennikiem podróży uczestników wyprawy Long Walk Plus Expedition, podążających szlakiem najsłynniejszej ucieczki z Syberii. Film zrealizowany po wyprawie jest subiektywnym opisem świata, z którym uciekinierzy zmierzyli się w 1941 roku. Bohaterowie filmu Tomasz Grzywaczewski, Bartosz Malinowski i Filip Drożdż (operator kamery) podczas marszu z północnej Syberii aż do Kalkuty (8 tys. kilometrów) w Indiach odtworzyli ucieczkę opisaną w książce Sławomira Rawicza, uzupełnioną relacją Witolda Glińskiego uciekiniera z łagru w Jakucji, którego bohaterowie filmu odnaleźli w małym miasteczku w Kornwalii. Dla Tomasza, Bartka i Filipa GUŁAG to już na szczęście  odległa  historia. Cofnęli się jednak w czasie by przedrzeć się przez odludne obszary Azji, aby współczesny świat nie zapomniał o ofiarach sowieckich łagrów i heroizmie tych, dla których najwyższą wartością była wolność.

Zimą 1941 roku z sowieckiego łagru pod Jakuckiem wydostaje się grupa siedmiu straceńców. Prowadzeni przez Polaka uciekinierzy przedzierają się przez Syberię, Mongolię, Pustynię Gobi, Tybet oraz Himalaje i po wielu miesiącach morderczego marszu docierają do Kalkuty w Indiach, dokonując jednej z najbardziej epickich ucieczek w dziejach ludzkości. Tomek wraz z towarzyszami przypominając historię Wielkiej Ucieczki spływali rzekami, wędrowali pieszo, jechali konno i na rowerach. W trakcie trwającej sześć miesięcy wyprawy „Long Walk Plus Expedition”, przebyli jedne z najbardziej niegościnnych rejonów naszej planety. W listopadzie dotarli do Kalkuty oddając hołd nie tylko bohaterom Długiego Marszu, ale również wszystkim Polakom zesłanym na „nieludzką ziemię”, z których wielu pozostało tam na zawsze.

Przebieg wyprawy przez szlak wodny (2.500 km) – spływ, łapanymi „na stopa”, statkami rzecznymi (kutry rybackie, barki transportowe) rzeką Leną z Jakucka do Ust-Kutu, w okolicach Jeziora Bajkał. Szlak pieszy (1.000 km) – od północno-wschodniego krańca Jeziora Bajkał do przejścia granicznego z Mongolią w Kiachcie. Święte Morze Syberii obeszli od strony wschodniej, przedzierając się przez bezludne góry Barguzińskie i następnie wzdłuż jego wybrzeża do stolicy Buriacji, Ułan–Ude, aby dotrzeć granicy rosyjsko – mongolskiej. W ten sposób dokładnie odtworzyli syberyjską część Wielkiej Ucieczki. Szlak konny (300 km) –najbardziej naturalnym i interesującym sposobem podróżowania po krainie narodu jeźdźców, od przejścia granicznego w Kiachcie, aż do środkowej Mongolii i północnego skraju Pustyni Gobi. Szlak rowerowy (4.500 km) – przez Pustynię Gobi, północne Chiny, Pustynię Cajdamską, Tybet, Nepal oraz Indie. 

Na przełomie sierpnia i września 2013 roku przez miesiąc Tomek z Maciejem Cyprykiem przemierzył najbardziej niedostępny odcinek Transpolarnej Magistrali Kolejowej na Syberii zwanej Martwą Drogą w celu odnalezienia zaginionych łagrów znajdujących się w tym regionie. W trakcie wyprawy przeprowadzili badania terenowe sporządzając dokumentację filmowo-fotograficzną zachowanych fragmentów Transpolarnej Magistrali Kolejowej, porzuconego taboru kolejowego oraz opuszczonych łagrów (w sumie 6 obozów). Jednocześnie zebrali informacje o życiu ludów etnicznych Selkupów, Kietów oraz Ewenków w tym regionie Syberii.

Przebieg trasy to spływ rzeką Jenisej od Krasnojarska – miasta Turuchanska, spływ motorówką po rzece Turuchan do wioski Farkovo, transfer helikopterem do stacji meteorologicznej Janov Stan, dalej marsz wzdłuż Transpolarnej Magistrali Kolejowej – 30 kilometrów na zachód od Janov Stan i 60 kilometrów na wschód od Janov Stan. Trasa powrotna statkiem do Turuchańska, przelot helikopterem do miasta Igarka i powrót do Polski. Opowieść jest bardzo tajemnicza: w bezkresnej tajdze Kraju Krasnojarskiego, na wysokości koła podbiegunowego, w zapomnieniu niszczeje ostatnia wielka budowa Stalina. Transpolarna Magistrala Kolejowa, zwana Drogą Umarłych, stanowiła triumf techniki nad dziką przyrodą. Licząca ponad tysiąc kilometrów linia miała udowodnić, że Kraj Rad jest w stanie okiełznać niedostępną Syberię. Ambitne, nakreślone ręką Stalina plany zakończyły się katastrofą. Kolej nigdy nie powstała, a przy jej budowie zginęły tysiące więźniów Gułagu.

W styczniu 1949 roku, na rozkaz Stalina, zmaltretowany wysiłkiem wojennym naród radziecki przystąpił do mozolnej realizacji ogromnej i kosztownej inwestycji w rejonie koła podbiegunowego środkowej Syberii. 1300-kilometrowa Transpolarna Magistrala Kolejowa miała połączyć Salekhard w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym z nowo wybudowanym portem w Igarce. Planowana trasa biegła przez nieprzystępne tereny tajgi i bagnistej lasotundry. Do momentu śmierci Stalina w marcu 1953 roku, kiedy to projekt wstrzymano, ponad sto tysięcy więźniów łagrów, pracujących w skrajnie niesprzyjających warunkach klimatycznych, zdołało położyć tylko około 700 km linii kolejowej, biegnącej po specjalnie skonstruowanym nasypie. Samej linii towarzyszyły liczne mijanki, przepusty, bocznice, wzmocnienia, mosty, a nawet stacje kolejowe. Przez ponad cztery lata, wykorzystując głównie wodne drogi Jeniseju, Obu i Turuchanu, na plac budowy zwożono więźniów, robotników, pracowników administracji, a także wszelkie niezbędne materiały – tory, podkłady, narzędzia, wagony i lokomotywy. Kiedy, po śmierci dyktatora, bezzasadny i niezwykle kosztowny projekt przerwano, na ewakuację całego przedsięwzięcia przeznaczono zaledwie kilka tygodni. Ten niezwykły pośpiech doprowadził do porzucenia na całym odcinku budowy niezliczonej liczby rzeczy – od przedmiotów codziennego użytku, przez fragmenty ukończonej linii kolejowej, baraki, budynki administracji, po całe kolejowe eszelony – lokomotywy, wagony, węglarki, drezyny. Otaczająca całość tajga usiana była mogiłami tysięcy więźniów. Opustoszałą, złowrogą budowę ochrzczono mianem Martwej Drogi.

Uczestnicy wyprawy reportersko-badawczej Dead Road 1953-2013 wyruszyli w poszukiwaniu zaginionych łagrów wzdłuż Drogi Umarłych. Podróżnicy dotarli na sam kraniec najbardziej monstrualnego projektu epoki Stalina, a jednocześnie zobaczyli życie rdzennych ludów, w tym jednym z najbardziej niedostępnych regionów Ziemi. Głównym celem wyprawy było zgromadzenie materiałów reporterskich, poświęconych jednej z największych białych plam na mapie Archipelagu GUŁag. Doświadczenie etnicznego konglomeratu północnej Syberii, z jej unikatową mieszanką Rosjan, Ewenków, Selkupów, Kietów oraz potomków zesłańców, którzy zasiedlali te tereny przez dekady funkcjonowania Gułagu. Okolice te znajdują się około 200 km na południowy zachód od Igarki, nieopodal samotnej stacji meteorologicznej Janov Stan. Według wcześniejszego rozpoznania, w tamtym rejonie znajdować się miało 5-6 obozów, oraz kilkanaście różnego rodzaju obiektów pomocniczych – mostów kolejowych, przepustów wodnych, kopalni piasku. 

Dzięki zdjęciom satelitarnym udało się wytypować najlepiej zachowany łagier, odległy od Janov Stan o około 30 kilometrów forsownego marszu przez bagna lasotundry. Dotarcie do tego punktu uzależnione było od warunków pogodowych i możliwości logistycznych, uznając potencjalny sukces za koronny moment całego przedsięwzięcia, zwieńczający wielomiesięczne przygotowania do wyjazdu.

Dzięki uprzejmości wielu ludzi, w tym przedstawicieli krasnojarskiego oddziału rosyjskiego Stowarzyszenia Memoriał oraz obsługi Muzeum Wiecznej Zmarzliny
w Igarce, która udostępniła szereg materiałów do tej pory nietłumaczonych z języka rosyjskiego, a także dzięki wielogodzinnym rozmowom z przedstawicielami rdzennej ludności Rejonu Turuchańskiego, udało się zgromadzić duże zasoby dokumentów i relacji dotyczących warunków życia i pracy więźniów Martwej Drogi. Zwieńczeniem wielotygodniowej walki z trudnościami logistycznymi było dotarcie do najdalej na zachód wysuniętego celu wyprawy – wcześniej wspomnianego, doskonale zachowanego łagru, położonego 30 km od Janov Stan.

Ostatecznie, podczas dwóch intensywnych tygodni w sercu tajgi, dotarli do czterech dużych obozów, oraz prawdopodobnie dwóch mniejszych, jednakże ich stan był trudny do określenia, jako że zostały one pod koniec lat 50. przekształcone w robotnicze osady, w których odbywały się próbne odwierty na potrzeby radzieckiego przemysłu naftowego. Udało nam się również odtworzyć wygląd baraków, rozplanowanie obiektów specjalnego przeznaczenia, zabudowań administracyjnych i infrastrukturalnych, w tym placów ćwiczeń dla strażników. Udokumentowali pozostałości linii kolejowej, sieci energetycznej oraz klika różnego rodzaju przepustów (w tym jeden betonowy), drenaże, mijanki, kopalnie piasku.

Na trasie wyprawy przechodzili przez zachowane w różnym stanie mosty kolejowe, zaś dla wielu ukoronowaniem całej ekspedycji było odnalezienie pozostałości taboru kolejowego i parowozów, w tym jednego produkcji amerykańskiej, z wyraźnie wybitym napisem U.S. ARMY. Podczas ekspedycji udokumentowane został życie rdzennych ludów zamieszkujących rejon Drogi Umarłych, ze szczególnym uwzględnieniem problematyki pamięci historycznej oraz tożsamości etnicznej w obliczu poważnych kryzysów społecznych, jakich doświadczają te narody. 

W toku poszukiwań prowadzonych już po zakończeniu ekspedycji udało się dotrzeć do relacji Polaków więzionych w tamtejszych łagrach: Wiesława Krawczyńskiego, Stefanii Kondratowicz – Uchnalewskiej, Wojciecha Borsuka oraz Józefa Duńca. W podsumowaniu wyprawy Tomek posłużył się słowami Wladimira – lokalnego myśliwego, napotkanego podczas spływu Turuchanem. Bo o nas to już wszyscy dawno zapomnieli. Nikogo to nie obchodzi. Dziękuję. Bardzo wam dziękuję.

Expedition Africaine Rogoziński- Vivat Polonia 2016

Wyprawa była drugą ekspedycją, odtwarzającą historię Stefana Rogozińskiego i jego podróży do Afryki, po Szlakiem polskiej wyprawy do Afryki (1882-1885) którą Maciej Klósak zrealizował wraz z Agatą Kosmalską i Dariuszem Skonieczko dwa lata wcześniej. Zapoczątkowane badania i poszukiwanie polskich kolonii, a także odtwarzanie historii i przywrócenie pamięci jednych z największych postaci polskich wypraw XIX wieku Tomek Grzywaczewski współrealizował w styczniu 2016 roku wraz z Maciejem Klósakiem.

W latach 1882–1885 Stefan Szolc-Rogoziński wraz z Klemensem Tomczekiem oraz Leopoldem Janikowskim odbyli podróż badawczą do terenów dzisiejszego Kamerunu, która miała na celu znalezienie miejsca dla odrodzenia nowej Polski. Wyprawa poprzedzona była ogólnonarodową dyskusją, w której udział brali m.in. Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus. 20-letni Rogoziński oczarował pisarzy – Prus potrafił go porównać do Pawła Edmunda Strzeleckiego, Sienkiewicz z kolei widział zamierzenia Rogozińskiego jakby wyjęte z powieści Juliusza Verne’a. Część badawcza wyprawy Polaków do Zachodniej Afryki zakończyła się pełnym sukcesem. Nadali polskie nazwy najwyższym szczytom Gór Kameruńskich, jako pierwsi Biali dotarli do Jeziora Słoniowego (Barombi Mbu, Jezioro Benedykta). Ich stosunki z krajowcami miały charakter partnerski. Rogoziński był zapraszany do udziału w naradach plemiennych, w leczeniu chorych czy w procesach sądowych. Zakupiona przez niego wyspa Mondoleh, znajdująca się u wybrzeży dzisiejszego Limbe, stała się symbolem przyjacielskich stosunków, które połączyły różne kultury. Były to relacje skrajnie odmienne od typowych dla Europejczyków, których wyprawy miały najczęściej charakter grabieżczy. Ważnym faktem historycznym były zabiegi Szolc-Rogozińskiego u konsula brytyjskiego Whyte’a, rezydującego w Kalabarze, w celu podporządkowanie kontrolowanych przez Szolc-Rogozińskiego ziem Brytyjczykom i zatrzymania w ten sposób kolonialnego marszu Niemców po ziemi kameruńskiej. Niestety, wysiłek Rogozińskiego został zniweczony, a interior kameruński na mocy ustaleń Konferencji Berlińskiej 1884-85 przypadł Niemcom. Wraz z wytycznymi cesarza Bismarcka polskie nazwy zostały wymazane z atlasów geograficznych.

Maciej i Tomek w drugiej wyprawie zabrali się za odkurzenie  postaci niesłusznie zapomnianego Stefana Szolc-Rogozińskiego. Niedawno grupa inicjatywna wyszła z propozycją, aby w Kaliszu ogłosić Rok Stefana Szolc-Rogozińskiego. Istotą proponowanych działań miała być promocja postaci Szolc-Rogozińskiego oraz jego wyprawy 1882-1885. Dla każdego, kto pozna historię Rogozińskiego, postać ta staje się idolem – uosobieniem patrioty, marzyciela, młodego błyskotliwego organizatora, fenomenem wśród odkrywców i podróżników XIX wieku, który umiał wyznaczać najwyższe cele i skutecznie je realizować. 

Rogoziński może być wzorem dla młodego pokolenia – idealista, ale pragmatyk, wizjoner i patriota, potrafił zarażać pasją do życia. Warto go promować, bo jest do „obróbki” idealny, nie tylko jako postać historyczna, ale przede wszystkim Nie szukajmy dobrych wzorców daleko, skoro najlepszy polski „Indiana Jones XIX wieku” jest tak blisko. Wyprawa Expédition Africaine Rogoziński Vivat Polonia 2016 powtórzyła brakującą część trasy Stefana Szolc-Rogozińskiego. W planie wyprawy znalazły się wizyta i badania w Kamerunie (region Limbe i Kumby, wizyta w Yaounde i Foumban), ale także w Nigerii (Kalabar), gdzie Rogoziński prowadził swoją błyskotliwą grę dyplomatyczną z brytyjskim konsulem Whyte’m, powstrzymując, choć na krótko, skuteczny marsz Niemców po ziemiach zarządzanych przez Polaka. Wizyta w byłym brytyjskim konsulacie przyniosła nową wiedzę historyczną.

Na Wybrzeżu Kości Słoniowej, obszar między Assini-Mafia i Krinjabo XIX-wieczni podróżnicy przebyli łodzią, aby ostatecznie dotrzeć z odwiedzinami do Króla Amon Ndoufou II, oświeconego starca, który z najwyższymi honorami przyjął europejskich gości. Żadna ekspedycja historyczna nie powtórzyła dotychczas trasy Rogozińskiego w tej części Afryki.. Audiencja u kolejnego króla Amon Ndoufou V była kopią spotkania Rogozińskiego – upominki z Polski, rozmowy o sytuacji politycznej oraz toasty ginem i whisky. Król podarował dwutomowy opis historii ludu Sanwi i ryciny z czasów wizyty Rogozińskiego. Pobyt w Monrovii, stolicy Liberii, był podkreśleniem wagi, jaką Stefan Szolc-Rogoziński przykładał do wizyty w tym kraju, wówczas pierwszym wolnym skrawkiem afrykańskiej ziemi. Warto przypomnieć, iż Polacy byli wówczas podejmowani przez Prezydenta Liberii Alfreda Russella. Wizyta w Ministerstwie Informacji i Kultury miała na celu odnalezienie śladów tego spotkania z lutego 1883 roku. Wyprawa Vivat Polonia 2016 była kontynuacją pierwszej autorskiej wyprawy śladami Szolc-Rogozińskiego (M. Klósak, A. Kosmalska, D. Skonieczko, J. Kernbach), której celem było dotarcie do wybranych miejsc w Kamerunie, Gabonie i Gwinei Równikowej.

Uczestnicy wyprawy oddali cześć Rogozińskiemu i jego współtowarzyszom podróży, doprowadzając do wmurowania tablicy pamiątkowej w Limbe. Zawisła na ścianie pałacu króla Ekoka Molindo, który jest praprawnukiem króla Akemy, od którego Rogoziński zakupił część słynnej wyspy Mondoleh, na której zbudowana została baza Polaków w 1883 roku. Kamienna tablica w polskich barwach narodowych zaprojektowana została przez artystę Bogdana Wajberga i jest już drugą taką pamiątką, po tablicy przywiezionej do Kamerunu w 1973 roku przez Pierwszą Akademicką Wyprawę Afrykańską, kierowaną przez Eugeniusza Rzewuskiego. Niestety pierwsza tablica zaginęła.

The Explores Club nadał wyprawie Flagę Klubu. To zaledwie szósta na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat wyprawa zorganizowana przez Polaków, sygnowana prestiżową Flagą The Explorers Club.

Materiały przygotowane i opracowane: Agata Kosmalska, Karolina Trapuk