Bartek Łowigus, Paulina Rezmer, 2012

Wystarczyło wiele miesięcy oszczędzania i wyrzeczeń, by korzystając z promocyjnych lotów, wybrać się w swoistą podróż w czasie, na najstarszy kontynent świata ? do Afryki. Jeśli Afryka – to koniecznie Etiopia. To tu można poznać czas przeszłego świata. Fenomen Etiopii, bowiem nie kończy się na jednej z najlepszych kaw na świecie.

Wystarczyło wiele miesięcy oszczędzania i wyrzeczeń, by korzystając z promocyjnych lotów, wybrać się w swoistą podróż w czasie, na najstarszy kontynent świata ? do Afryki. Jeśli Afryka – to koniecznie Etiopia. To tu można poznać czas przeszłego świata. Fenomen Etiopii, bowiem nie kończy się na jednej z najlepszych kaw na świecie.
Żeby umiejętnie poruszać się po tym kraju, należy porzucić europejskie przyzwyczajenia i odstawić gregoriański kalendarz. Podczas gdy w Polsce witamy rok 2012, w Etiopii jest rok 2004. To szczególna promocja dla pań, które pragną poczuć się młodsze, ale stronią od zabiegów kosmetycznych i operacji plastycznych. Na tym różnice etiopskiego kalendarza się nie kończą. Tych, którzy przywykli do roku składającego się z 12 miesięcy Etiopia również zaskoczy. Jej mieszkańcy cieszą się rokiem przez całe 13 miesięcy! Mało różnic? Spokojnie, to nie koniec niespodzianek. Pierwsze 12 miesięcy etiopskiego kalendarza ma 30 dni, natomiast ostatni, w zależności od tego, czy rok jest przestępny, 5 lub 6 dni. Szybka kalkulacja pozwoli stwierdzić, że etiopski Nowy Rok przypada na 11 lub 12 września. Pierwsze dni miesiąca w kalendarzu etiopskim nigdy nie pokryją się z tymi w kalendarzu gregoriańskim.

Zanim podroż w czasie rozpocznie się na dobre warto przestawić zegarek. Plus trzy godziny do uniwersalnego czasu i gotowe. Tylko dlaczego mój sąsiad Etiopczyk ma zupełnie inna godzinę na swoim zegarku? Po zastosowaniu instrukcji na zegarku pojawia się ósma rano, natomiast u sąsiada na zegarku jest godzina druga! Dlaczego? Kolejna niespodzianka! W Etiopii doba podzielona jest na dwie równe części po 12 godzin, z których pierwsza zaczyna się o godzinie 6:00 rano. I tak kolejno 7:00 rano to godzina 1:00, natomiast zgodnie z zegarkiem naszego sąsiada 8:00 rano to 2:00. Etiopska doba kończy się o godzinie 18:00, która w Etiopii wyznacza północ, kolejna zaś, 19:00, to już 1:00 w nocy! Uff.
No dobrze, skoro już wiemy lub przynajmniej wydaje nam się, że wiadomo jaki jest rok, miesiąc i dzień oraz która godzina, można ruszać dalej.
Nie jest tajemnicą, że narodziny każdej cywilizacji związane są z obecnością rzeki. Nie inaczej jest w przypadku Etiopii. O rozwoju jej kultury zadecydowała dolina rzeki Omo, gdzie zegary, eee jakie zegary, gdzie czas zatrzymał się przed wieloma wiekami. W Dolinie Omo nie ma zmywarek, telewizorów, ani piekarników. Podczas, gdy obywatele zachodniego świata nie ruszają się z domu bez telefonów komórkowych, na południu Etiopii nadal kultywuje się długoletnie, pierwotne tradycje.

Jechałem do Etiopii z lekką obawą. Odwiedzałem już różne plemiona w wielu miejscach na świecie, jednak bardzo często towarzyszyło mi uczucie, że stykam się z kopią, z podróbką oryginału. Że nawet wśród plemion Ameryki Północnej, czy Południowej łatwo wytropić ślady komercjalizacji. Osoby podróżujące do Etiopii dzieli opinia na temat mieszkańców Doliny Omo. Dla jednych to tylko przebrani dla turystów tubylcy, dla innych żywy relikt dawnej kultury. Nic więc dziwnego, że zastanawiałem się, czy dane mi będzie odbyć prawdziwą podróż w czasie, czy tylko obejrzę kolejną maskaradę. Stając przed ważkim dylematem, czy utrata kultury może być ceną rozwoju gospodarczo-ekonomicznego, ruszyłem w Dolinę Omo. Nie zawiodłem się.
To miejsce nadal jest wyjątkowe. Dolina Omo to portal umożliwiający prawdziwą podróż w czasie. Nie ma tu śladów światowego kryzysu, wyścigu szczurów, nie ma chorób cywilizacyjnych i stresu. My obawiamy się o rynki finansowe, ceny ropy, gazu i prądu. Tymczasem porządek życia w Etiopii dyktuje przyroda.
Obiektywnie należy przyznać, że nie jest to miejsce do końca dziewicze, do którego dotarcie graniczy z cudem i o którym tylko ja wiem. O obecności zachodniej cywilizacji świadczą noszone przez tubylców t-shirty, jeepy przewożące turystów, bazy noclegowe dostosowane do potrzeb odwiedzających i ułatwiająca im życie infrastruktura. Mimo takich oznak rozwoju, miejsce to nadal funkcjonuje w innym wymiarze czasu i przestrzeni. Życie toczy się tu niezależnie od upływu czasu w takiej formie, w jakiej my go znamy. Dzień rozpoczyna się wraz ze wschodem słońca, a kończy o jego zachodzie, bo w Dolinie Omo nie ma prądu. Nie ma też kranów z bieżącą wodą, więc trzeba ją przynosić ze źródeł oddalonych niekiedy o kilka kilometrów. Nie zaciąga się kredytów na mieszkanie, bo dom można zbudować z tego, co leży na ziemi.

Dolinę Omo zamieszkuje kilkanaście plemion, charakteryzujących się odrębnymi zwyczajami, historią, strojami i wyglądem. Opisywanie ich wszystkich nie jest celem tego artykułu, należy jednak pochylić się nad różnorodnością kultur. Zwłaszcza, gdy na co dzień funkcjonuje się w zachodniej cywilizacji, która pozorną indywidualność okupiła anonimowością. Etiopia to nie tylko cel wycieczek turystów zestresowanych i zmęczonych pracą w korporacji. To również raj antropologów, kulturoznawców, socjologów i archeologów. To jedno z nielicznych na Ziemi miejsc, gdzie to, co pierwotne pozostaje w nienaruszonym stanie. Wycieczka do Etiopii to nie tylko wspaniała podróż w czasie, ale także znakomita lekcja historii. I człowieczeństwa.
Uwierzyliście, że podróże w czasie są możliwe? A może powinienem dodać, że to właśnie na terenach północnej Etiopii znaleziono najstarszy szkielet przodka człowieka? Lucy licząca sobie 3,2 mln lat jest rodowitą Etiopką. I nadal ma się nieźle.”