Wyprawa pod patronatem Dookoła Świata

W lipcu rozpoczęła się wprawa CENTRAL AZJA pod patronatem Dookoła Świata.
Zespół Geo Team w składzie: Rafał Kuziemski (Osie), Magdalena Mizerka (Bydgoszcz), Monika Sitek-Kądziorska (Bydgoszcz) i Piotr Rumas (Sopot) rozpoczęli siedmio-tygodniową podróż autem po siedmiu krajach Azji Centralnej, podczas której działać będą także na siedmio-tysięcznym Piku Lenina w Pamirze.

Na ich szlaku znajdują się: Litwa, Łotwa, Rosja, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan i Uzbekistan. Trasa, którą pokonają wyniesie połowę obwodu kuli ziemskiej! Zamierzają zobaczyć: rozległe kazachskie stepy, krystalicznie czyste górskie jeziora Kirgistanu, lodowce krainy siedmiotysięczników oraz drogę Pamir HighWay w Tadżykistanie, gorące piaski pustyń i zanikające jezioro Aralskie w Uzbekistanie. Na Jedwabnym Szlaku pragną zanurzyć się w bezkres bazarów, uliczek, straganów, sklepików, rozkoszy kolorów, zapachów, smaków, rozmów i twarzy… W sierpniu poprowadzą akcję górską na Piku Lenina w Kirgizji.

Wyprawa Central Azja Geo Team rozpoczęła się 8 lipca w Żurze w Borach Tucholskich. Pierwszy etap podróży był jasny i wydawałoby się całkowicie przewidywalny. Przejazd przez Litwę i Łotwę do Rosji nie przysporzył żadnych problemów. Nadszedł czas na 2800 km tranzytu przez Rosję. Przejechali  Moskwę, Kazań, Ufę, Czelabińsk, przez zaporę na rzece Kama.
Ze względu na ćwiczenia prowadzone przez rosyjskie wojska w górach Ural, zmuszeni byli do rezygnacji  z przejazdu przez Yekaterinburg, by w końcu dotrzeć w Południowy Ural.

12 lipca nocą pokonali przejście graniczne w Troitsku. W Kazachstanie witali ich polujące sowy i…  anomalia pogodowe – chłód i codzienne deszcze, że trudno było znaleźć suche miejsce na rozstawienie namiotów. Pod eskortą orłów stepowych i susłów dotarli do miasteczka w północnym Kazachstanie – Kostanai, dalej na wschód Kazachstanu. W drodze do Kokshetau odwiedzili park narodowy i kazachską Szwajcarię – kurort w Burabay. Krajobraz z płaskich jak stół stepów zdecydowanie zmieniał się. Jeziora otoczone skałami porośniętymi lasem iglastym oraz piaszczyste plaże prezentowały się zachęcająco, jednak spora liczba turystów i niezbyt sprzyjająca plażowaniu pogoda, sprawiły, że zatrzymali się tylko na jedną noc, bo dotrzeć do Astany – obecnej stolicy Kazachstanu. Od samego początku przeszklone drapacze chmur robiły ogromne wrażenie, akwarium oraz kompleks Atameken – cały Kazachstan w miniaturze, zamknięty na 2 ha powierzchni.

Panoramę miasta można było zobaczyć z wieży Bajterek – stalowej konstrukcji w kształcie topoli, ze złotą kulą na górze. Kierując się dalej na południe Kazachstanu dotarli nad jezioro 

Bałchasz, a dokładnie „gardziel” – tak nazwali wąskie połączenie zachodniego Bałchaszu z wodą słodką i wschodniego Bałchaszu z wodą słoną. Dojazd nad brzeg samej „gardzieli” nie jest łatwy. Kiedy teoretycznie powinni być nad samym brzegiem, praktycznie tkwili w słonych, grząskich piaskach porośniętych gęstymi suchoroślami.  Dwa dni później wyprawa dotarła do Ałmaty – dawnej stolicy Kazachstanu i gór Tienszan. Obowiązkowo zajrzeli do Parku Narodowego w Medeu. Sporo czasu poświęcili również na poszukanie fermy orłów i jastrzębi… Bezskutecznie. Dotarli natomiast, nad malowniczo położone jezioro Esik. TRzynastego dnia podróży dotarli do Biszkeku, gdzie otrzymali wizę do Tajikistanu oraz podjęli próbę załatwienia pozwolenia na wejście – na Pik Lenina. Ambasada nie wydaje magicznej pieczątki, ale jak to w życiu bywa, przy pomocy miejscowej sekty udało się załatwić stosowne pozwolenie z odbiorem za dwa dni w Osh. Czas pozolił zatem na przejażdżkę na d jezioro Issyk-Kul, dalej Song-Kul i przez Tienszan dotarli do Osh, gdzie pozwolenie można było odebrać.  
Uczestnicy wyprawy skierowali się na Polanę Ługową, u podnóża Piku Lenina.

Zdobycie Piku Lenina

Na Polanie Ługowej zostł Piotr Rumas. Rafał Kuzimski, Magdalena Mizerka i Monika Sitek-Kądziorska, rozpoczęły akcję górską, którą prowadziły na własną rękę. Aklimatyzacja, zmienne warunki pogodowe i wieści o kolejnych ofiarach, pozwalały kobiecej części zespołu dotrzeć jedynie do wysokości około 4600m n.p.m. Kiedy Rafał Kuzimski zakładał kolejne obozy i przechodził aklimatyzację, reszta ekipy eksplorowała moreny boczne i środkowe, rzekę lodowcową i szczeliny Lodowca Lenina. Po dwutygodniowej akcji górskiej, założeniu trzech obozów, zespół zakończył działanie w masywie Lenina. Trzeciego sierpnia Rafał Kuzimski stanął na szczycie Piku Lenina 7134m n.p.m. Zasługi dla tego osiągnięcia miał cały trzyosobowy zespół.

OFF Road – przejażdżka 

Po zakończeniu zadania górskiego nastąpiły realizacje kolejnych założeń wyprawy. Przejazd wzdłuż granicy z Chinami, dalej z Afganistanem – Pamir Highay, przez przełęcz Akbajtal 4655m n.p.m. Dalej wzdłuż korytarza wachańskiego i doliny rzeki Piandż. Mineli Langar, Iszkoszin, Chorug, pokonali kolejne przełęcze, podziwiali okoliczne szczyty Pamiru oraz górujące w dali kolosy Hindukuszu. Obozy rozbijali sami, a cała podróż w skwarze wysokogórskim traktem, ciągłe kontrole i dojazd do Duszanbe zajęły im 6 dni. Jadąc do Samarkandy w burzy piaskowej pokonywali kolejne kilometry. Zwiedzili miasta Jedwabnego Szlaku: Samarkanda, Buhara, Chiwa. Meczety, minarety, medresy, bazary, kolory, zapachy, smaki, ludzie…. Mijając Atyrau dotarli nad rzekę Ural, nieopodal ujścia.
Ostatnim etapem wyprawy Central Azja Geo Team był odcinek powrotny z Astrachania przez Moskwę do Zilupe i dalej przez Łotwę i Litwę do Polski.
Łacznie pokonali 16 tysięcy kilometrów. Zrealizowali wszystkie założone cele wyprawy z wyjątkiem przejazdu przez Yakieterinburg i dotarcia do wybrzeży Jeziora Aralskiego. Dopełnieniem wyprawy była pomyślna akcja górska i zdobycie Piku Lenina w Kirgistanie.

Biorąc pod uwagę, że była to pierwsza tak poważna wyprawa w naszym wykonaniu i nikt z nas nie miał wcześniej doświadczeń z krajami Azji Centralnej, uważam wyjazd za bardzo udany. Orientacyjne zaplanowanie trasy, kosztorys, teoretyczne poznanie byłych stanów radzieckich z punktu widzenia poruszania się samochodem oraz zdrowia podczas podróżowania na własną rękę, dopełnienie wszelkich formalności, uzyskanie zaproszeń, wiz, pozwoleń i zakup ubezpieczeń było nie lada wyzwaniem. Nie zabraliśmy ze sobą ani jednej rzeczy, która byłaby nam niepotrzebna, nie brakowało też nam niczego poza 4 dniami więcej w celu dotarcia do wód Aralu.