Tomek Michniewicz, dziennikarz i podróżnik, prowadzi akcję ratowania czarnych nosorożców afrykańskich, gatunku na skraju wyginięcia. Akcja ma wspomóc rezerwat ochrony przyrody Imire w Zimbabwe, będący polem dramatycznej walki o najdroższy czarnorynkowy towar wywożony z Afryki – rogi nosorożców.
Za kilogram sproszkowanego rogu nosorożca płaci się na czarnym rynku nawet 60 tys. dolarów – więcej niż za złoto czy kokainę. Rezerwat Imire prowadzi szalenie trudny program rozrodu czarnych nosorożców, przez co jest celem powtarzających się ataków uzbrojonych grup kłusowników. Pracownicy parku co noc ruszają na patrole bez gwarancji, że wrócą cało do domów. Przeciwko sobie mają wojskowych najemników, uzbrojonych w karabiny szturmowe, broń snajperską, noktowizory i helikoptery. W starciach z nimi strażnicy regularnie giną i zostają poważnie ranni.
Trzy lata temu w Imire doszło do masakry nosorożców – czteroosobowy oddział żołnierzy-kłusowników wtargnął na teren rezerwatu, związał i okaleczył pracowników parku, po czym wymordował wszystkie zwierzęta znajdujące się w zagrodach, które brały udział w programie rozrodu. Ten atak przeżył tylko jeden mały nosorożec, sześciotygodniowy Tatende. Dzięki staraniom rodziny Traversów, właścicieli rezerwatu, Tatende przeżył i dziś biega na wolności, a program powoli się odradza.
Tomek Michniewicz poznał historię Imire podczas pracy nad swoją książką „Gorączka”. Po powrocie do Polski założył Komitet Tatende i prowadzi zbiórkę mającą na celu ratowanie nosorożców w Imire. Wspiera go w tym Greenpeace, a nad prawidłowością przebiegu akcji czuwa audytor z międzynarodowej firmy GrantThornton.
– Żadna z osób pracujących przy tej akcji nie zarobi na niej ani grosza. Sto procent zebranych środków, wraz z odsetkami, trafi do Imire. Dzięki naszej pomocy nosorożce otrzymają elektroniczne transmitery, leki i monitoring, a wokół rezerwatu zbudujemy prawdziwe ogrodzenie, zamiast dotychczasowego płotu z żerdzi. To jest całkowicie niekomercyjna akcja – zapewnia Michniewicz.
O Imire:
Jeszcze cztery lata temu takich środków jak Imire było w Zimbabwe ponad 300, dziś zostało ich sześć. Administracja prezydenta Mugabe przymyka oczy na kłusownictwo, pozwalając armii rządowej na samowolkę, obcięła też wszelkie dotacje dla prywatnych rezerwatów. W Zimbabwe z rąk bandytów zginęło już ponad 90% nosorożców. Organizacja Traffic monitorująca handel zagrożonymi gatunkami podała niedawno, że ostatni nosorożec zachodnioafrykański został zastrzelony przez kłusowników. Tylko w RPA zginęło w tym roku ponad 400 sztuk. Na południu Afryki została jeszcze śladowa ilość czarnych nosorożców ? jeśli nie zaczniemy ich ratować, te zwierzęta przestaną istnieć w ciągu kilku lat.
Imire nie jest współwłasnością rządową ani wojskową, park jest w pełni finansowany przez rodzinę Traversów, obywateli Zimbabwe. Jest profesjonalnie zarządzanym rezerwatem ochrony przyrody: współpracuje ściśle z władzami samorządowymi i policją, utrzymuje dobre stosunki z sąsiadami i właścicielami okolicznych farm oraz prowadzi zajęcia dla dzieci w szkołach w pobliskich miejscowościach.
Imire współpracuje też z organizacjami zajmującymi się ochroną środowiska naturalnego, m.in. WWF i Save The Rhino Australia. Jest własnością prywatną, ale ma również status NGO (non-government organisation), dzięki prowadzeniu programu rozrodu nosorożców. W ramach niego zwierzęta są rozmnażane, przewożone do parków narodowych i wypuszczane na wolność. Zwierzęta na terenie parku są traktowane zgodnie z najlepszymi zasadami ochrony przyrody, a sam rezerwat wielokrotnie otrzymywał pozytywne rekomendacje WWF.
Informacje praktyczne:
Komitet Tatende działa na podstawie zgód i pozytywnych opinii MSWiA, MSZ i Ministerstwa Finansów, akcję monitoruje niezależny audytor. Zbiórka i konkurs trwają do 31 marca 2012 r. Mogą w nich brać udział zarówno osoby prywatne, jak i firmy. Wszelkie dokumenty można przeczytać na tej stronie.