Pani dyrektor to niezwykle energiczna, pełna życia kobieta. Ubrana w kolorowe szaty z pasją i złością opowiada o szkole. Pasja pojawia się, gdy mówi o nauczaniu: „Edukacja jest najpotężniejszą bronią, której możesz użyć, aby zmienić świat” – cytuje Nelsona Mandelę. Złość rozkwita w niej, gdy zaczyna mówić o braku pieniędzy na podstawowe przedmioty dla uczniów czy nawet finansowanie posiłków dla dzieci w stołówce.

Gambia jest najmniejszym afrykańskim krajem. Jego powierzchnia jest niemalże trzydziestokrotnie mniejsza niż Polski – wielkość państwa można przyrównać do województwa opolskiego. ONZ zalicza Gambię do najsłabiej rozwiniętych państw świata i jednym z dziesięciu najbiedniejszych krajów naszego globu. Zamieszkuje ją ponad dwa miliony ludzi. Jest to była kolonia brytyjska (do 1965 roku) mająca krwawą historię – handel niewolnikami kwitł tutaj przez prawie 300 lat. Szacuje się, że wywieziono z niej około 3 mln niewolników.

Podczas zwiedzania Banjulu, czyli stolicy kraju zdecydowaliśmy zgodnie, że odwiedzimy lokalną szkołę Albion Primary School. Zaczęliśmy od rozmowy z panią dyrektor, żeby uzgodnić jaką pomoc możemy podarować dzieciom.

– Po pierwsze dziękuję Wam, że zdecydowaliście się przyjść porozmawiać. Wielu turystów traktuje dzieci jak małpy w cyrku. Przychodzą zrobić zdjęcia w zamian rozdając cukierki. Fotografują jak dzieci przepychają się o słodycze. Ciekawi warunków panujących w szkole bez pytania wchodzą do sali, zrobią kilka zdjęć i wychodzą. Dzieci nie potrzebują cukierków, batonów czy lizaków. W stołówce brakuje ryżu, nie mamy z czego podawać im obiadów – powiedziała.

Razem z nauczycielką Panią Gomez wybrałyśmy się do sklepu, żeby wybrała rzeczy, których brakuje w stołówce. były to 25 kilogramów ryżu, 10 litrów oleju, kilka kilogramów czosnku i cebuli, a także kilkulitrowe puszki z sosem pomidorowym. Wszystko to zanieśliśmy do kuchni. Mnie jednak to miejsce przypominało jednak bardziej starą kotłownie – czarne, okopcone ściany pomieszczenia, lepko-wilgotne powietrze wewnątrz, jakby zapleśniałe, odrapane, zużyte już garnki. Kucharka właśnie gotowała na obiad domodę, czyli danie na wzór gulaszu składającego się z mięsa i sosu z orzechów ziemnych, podawane z ryżem. Postanawiamy wrócić do Pani dyrektor, która wcześniej zgodziła się udzielić mi krótkiego wywiadu.

W szkole przeważają chłopcy czy dziewczynki?

Kiedyś przeważali chłopcy, ponieważ w ich edukacji rodzice znajdowali sens. Uważano, że dziewczynki nie powinny „tracić” czasu na naukę. Wystarczyło, że w pomagając matce nauczyły się jak wykonywać obowiązki domowe. Nawet nauka pisania i czytania nie była konieczna. „Im mniej wykształcona kobieta, tym bardziej posłuszna żona” – mówiło się. Mimo, że edukacja państwowa w Gambii jest darmowa, rodzice muszą sami pokryć koszty ubrania, przyborów szkolnych i książek. Jeśli zatem rodzice mieli kilkoro lub kilkanaścioro dzieci i decydowali się posłać je do szkoły, wybór padał na synów. Przed kilkoma laty ministerstwo edukacji postanowiło jednak zmienić bieg rzeczy i wydało nakaz edukacji w równym stopniu dziewczynek i chłopców. Aktualnie w naszej szkole jest 881 dzieci, z czego ponad połowa to dziewczynki.

Czy rodziców dzieci z reguły stać na ponoszenie kosztów związanych z edukacją?

Na ogół mają z tym kłopoty. Uczniowie to w większości dzieci ulicznych sprzedawców, którzy zarabiają tyle ile uda im się uhandlować. Konkurencja jest spora. ci najbardziej krzykliwi i nachalni to zazwyczaj ci, którzy są najbardziej zdesperowani. Turyści, wystraszeni ich natrętnym zachowaniem, omijają ich szerokim łukiem, czasem się ich obawiając. Myślę, że zmieniliby do nich stosunek, wiedząc, dlaczego tak walczą o każdego dalasi (waluta Gambii). Dzieci po szkole pomagają im w handlu. Najgorszą, rzeczą, którą jedna rodzice mogą robić to wysyłanie je na po jałmużnę do turystów.

Zauważyłam dzieci wyciągające ręce po pieniądze bardzo często, a jestem tu zaledwie kilka dni…

Niestety, ale niektórzy rodzice szkolą dzieci jak zebrać, żeby zdobyć jakiekolwiek pieniądze. Turyści nie są obojętni. Dla wielu z nich kilkadziesiąt dolarów jałmużny to żaden wydatek. Dzieci nauczyły się nawet, żeby nie pozwalać sobie robić zdjęć za darmo. Chcę jednak podkreślić, że dzieci nie są okazami do fotografowania, elementem krajobrazu. Trzeba się zastanowić co długoterminowo niesie ze sobą taka pomoc na zasadzie pieniądze za zdjęcie. Powoduje to wyparci nauki, żebraniem. Po co edukować się, żeby zyskać posadę na najniższy oficjalny zarobek, czyli jakieś 50 dolarów, skoro tyle można zarobić za 1 dzień, będąc w pobliżu turystów.

Jak temu zaradzić?

Trzeba mówić o tym turystom, w hotelach, biurach podróży i niech Pani o tym napisze w polskim magazynie. Powtórzę raz jeszcze, dzieci to nie są eksponaty. Nie należy ich fotografować za pieniądze, a to turyści robią nagminnie. Dodatkowo, jeśli przywożą z Polski jakiekolwiek pomoce szkolne, niech nie rozdają ich na ulicy. Najlepiej udać się do szkoły i powierzyć je nauczycielom, oni zdecydują, które dzieci najbardziej ich potrzebują. Jeśli przychodzą przed bramę szkoły i rozdają cukierki, dzieci walczą o nie. Bo jeśli dzieci – jak w naszej szkole – jest ponad 800 a w paczce 50 cukierków, to oczywistym jest, że nie trafia do każdego. To dezorganizuje nasza pracę, bo dzieci widząc turystów w pobliżu szkoły, wychodzą nawet z klasy, w oczekiwaniu na prezenty. Fenomen „turysta dojna krowa” jest coraz powszechniejszy, a turystyka tak naprawdę dopiero się tu zakorzenia. Jak wiem, że turyści nie chcą źle, są tylko nieświadomi. Pragnę też dodać, że odwiedzający Gambię jeżdża w miejsca, gdzie znajdują się atrakcje turystyczne, takie jak jezioro krokodyli Kachikally, Makasutu, Albert Market. Mieszkańcy o tym wiedzą i wysyłają tam dzieci, żeby coś uzyskać. Jałmużna trafia często w te same ręce. Ja osobiście doceniam przemyślaną pomoc, która mobilizuje ludzi, ale nie taką, która każde im biernie czekać na ofiarę.

Czy dzieci w szkole płacą za obiady?

W naszej szkole tak. Są to minimalne kwoty, jednak uważamy, że gdyby posiłki były darmowe, dzieci chodziliby do szkoły tylko po to, by się najeść.

Czy dzieci chodzą, jak na gambijskie warunki, zadbane?

Chodzą głównie niedożywione. Często rodzice nie interesują się dziećmi, z wielu powodów. Niektórzy nie mają czasu, inni oczekują, że nauczyciele zrobią za nich wszystko. W naszym regulaminie jest konkretnie napisane jak dzieci mają się ubierać do szkoły. A gdy kontrolujemy ich mundurek rano, nierzadko część dzieci nie ma nawet bielizny. Rok szkolny rozpoczął się we wrześniu, a w styczniu kilkanaścioro uczniów nie miało jeszcze książek. Rodzice zamiast przyjść i porozmawiać, udają, że nie ma problemu, że wstydu się kryją.

Jakich przedmiotów naucza się dzieci?

Dla najmłodszej h klas są zajęcia z zintegrowanego nauczania. W następnych latach uczą się matematyki, nauk przyrodniczych i anielskiego. Wszystkie zajęcia są po angielsku, więc jeśli dzieci nie przykładają się do jego nauki, mają spore trudności w przyswajaniu innych przedmiotów.

Czy chodzą do szkoły chętnie?

Tak. Nie wszyscy chętnie się uczą, ale mam wrażenie, że chętnie przychodzą na lekcje. Ja i inni nauczyciele, staramy się im wpoić, że nauka do dosłownie klucz, do sukcesu na jakimkolwiek szczeblu w życiu. Jeśli chodzi o kraje tak biedne jak i mało perspektywiczne jak Gambia, podstawowa edukacja to absolutna konieczność. Chcę, żeby od siebie wymagali, żeby jak ich rodzice, nie polegali na tym co da im państwo czy turyści. Chcę, zaszczepić w nich odpowiedzialność za ich życie.

Jestem pod wrażeniem Pani osoby. na pierwszy rzut oka widać, że nie jest tu Pani przez przypadek.

Kocham to, co robię. Ucze ponad 30 lat. Wiem, jak ogromna odpowiedzialność na mnie spoczywa, ponieważ kształtuje najmłodsze umysły. To czym nasiąkną w tym wieku, zaowocuje w przyszłości. Nie chcę, żeby rozwinęły w sobie postawę roszczeniową, ażeby oczekiwały czegoś o innych, z racji, że im samym jest ciężko. Nie chcę także, żeby definiowały siebie przez pryzmat kraju, w którym się wychowały. Nie miały wpływu na kraj urodzenia, ale mają wpływ na to, jak poprowadzą swoje życie.

Ilu lat potrzeba, żeby zmienić kolonialną mentalność ludzi?

Potrzeba zmiany ich świadomości, co jest bardzo trudne.

Na koniec znów cytuje Nelsona Mandelę: „Edukacja jest najpotężniejszą bronią, której możesz użyć, aby zmienić świat”.

Agata Kurzańska
2020

Prezenterka telewizyjna, dziennikarka, podróżniczka i aktywistka na rzecz zwierząt. W pracy podróżniczo – dziennikarskiej kieruje się budzeniem świadomości ludzi na temat praw, jakimi rządzi się turystyka. Przede wszystkim tym, jakie przełożenia ma na środowisko naturalne i życie zwierząt. Ponadto autorka bloga www.liveslow-travelfast.plpoświęconemu tematyce zdrowia i rozwoju na bazie mądrości przywiezionych z wielu krańców świata.